á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Muszę się przyznać, że po raz pierwszy mam styczność z twórczością Aleksandry Rumin, a jej debiutancka powieść jeszcze nie zdołała wpaść w me ręce. Aczkolwiek zetknęłam się z wieloma recenzjami, (...) głównie pozytywnymi, dlatego postanowiłam spróbować „Zbrodni po irlandzku”. Jakoś nigdy nie szalałam za komedią, gdy chodzi o książki, chociaż trafiłam na kilka niezłych, więc i Pani Aleksandrze dałam szansę. Czy na coś konkretnego się nastawiłam? Postanowiłam podejść do lektury na luzie, bez obiecywania sobie czegokolwiek, aby uniknąć ewentualnego rozczarowania. O dziwo, mimo uprzedzeń, spędziłam nad powieścią kilka ciekawych dni, zadowolona, mimo szukania większych wad. Takowych nie znalazłam i doszłam do wniosku, że częściej muszę „wychodzić ze strefy komfortu”, używając modnego ostatnio określenia. Zaczęłam od zaznajamiania się z kryminałami, potem komediami, a teraz zaczynam pałać sympatią do połączenia obu gatunków. Przewrotnie!
Swoją drogą, uwagę przykuwa już sama okładka, o czym pragnę wspomnieć, chociaż próbuję wystrzegać się oceniania po szacie graficznej. Cóż, zmysł estetyki trudno oszukać. Wspominam o tym również z tego względu, że często okładki są bezsensowne, jakby twórcy niespecjalnie kojarzyli fabułę. A w przypadku „Zbrodni po irlandzku” widać, iż zadbano o zgodność, przyłożono się do pracy. Detale są silnie związane ze szczegółami pochodzącymi prosto z książki. Właśnie, na szczęście mogę nadmienić, że treść nie wypada gorzej, całość idealnie się uzupełnia.
Nawet chaosem trzeba umiejętnie pokierować — tak, to brzmi niczym oksymoron, ale proszę mi zaufać. Początkowo wydaje się, że powieść jest jednym wielkim mętlikiem. Wątki się ze sobą mieszają, bohaterowie przekrzykują. Ale już po chwili można zauważyć, iż mamy do czynienia z celowym zabiegiem, przestajemy się gubić, a zamiast tego wciągamy w akcję. Potrzeba też dużo dystansu do otaczającego nas świata! Satyra na społeczeństwo, trochę na nas samych, z przymrużeniem oka. Mrugnijmy do siebie, znajdujących się w środku krzywego zwierciadła!
Postaci niesamowicie irytują i taka jest właśnie ich rola. Paradoksalnie, można nabrać do nich dziwnej sympatii, przez te wszystkie napotykające ich przygody. Zwłaszcza w przypadku głównego bohatera, niejakiego Tomasza Waciaka, zmagającego się z uzależnieniem od alkoholu opiekuna wycieczki. Ma pod sobą zgraję kompletnie zakręconych ludzi, trudno utrzymać ich w karbach, a prześladujący ich zewsząd pech nie pomaga. Często się zaśmiewałam, więc rola powieści została spełniona. Co z intrygą? Wypada ciekawie, dość zaskakująco, więc mamy kolejny plus. Ot, czarny humor w dobrym wydaniu, chociaż jeszcze raz muszę podkreślić — dystans, dystans i jeszcze raz dystans. Inaczej łatwo się obrazimy o takie, a nie inne przedstawienie Polaków.
„Zbrodnia po irlandzku” przypadnie do gustu przede wszystkim miłośnikom gatunku, osobom chcącym odprężyć się po ciężkim dniu, szukającym niezobowiązującej lektury. A jednocześnie niegłupiej, zachowującej poziom. Będę obserwować rozwój kariery literackiej Aleksandry Rumin i mam nadzieję, że w bliskiej przyszłości uda mi się przeczytać jej pierwszą powieść, a może nawet kolejne?